piątek, 23 lipca 2010

topazowo wrapkowo







Pierwsze kolczyki po wakacjach:) Przez te upały wszystko zajmuje mi dwa razy więcej czasu. Te kolczyki robiłam kilka dni, a z reguły zajmują mi dwa wieczory. Zrobione dla znajomej, chociaż jeszcze ich nie widziała i może się okazać, że znowu nie trafiłam:) Po warsztatach mam sporo nowych pomysłów w głowie, ale z realizacją będą niestety musiały poczekać, aż skończę zaległe zamówienia.

poniedziałek, 19 lipca 2010

po warsztatch














Tydzień temu wróciłam z wakacji...., chociaż w sumie wakacjami nie można tego nazwać. Jakiś czas temu, poszukiwałam studiów zaocznych dotyczących projektowania biżuterii, a znalazłam warsztaty złotnicze organizowane przy WSSiP w Łodzi przez Piotra Cieciurę i Jacka Skrzyńskiego. W porywie "serca"zapisałam się, jednak gdy doszło do wyjazdu miałam szereg wątpliwości. I nie chodziło o to czy warto jechać na takie warsztaty, tylko, czy ja nadal chcę się tym zajmować w takim stopniu jak dotychczas. I tak z niepokojem i pełna rozterek pojechałam zmierzyć się z lutowaniem, młotkowaniem i podstawami projektowania biżuterii. Teraz z perspektywy czasu mogę z całą pewnością stwierdzić, że warto było. Spotkałam fantastycznych ludzi, totalnych pasjonatów z ogromną wiedzą złotniczą, którą chętnie dzielili się z uczestnikami kursu. Często prace w pracowni trwały do późnych godzin nocnych (lub wczesno rannych), w zależności od tego kto ile miał silnej woli i zacięcia. Często z nami zostawali prowadzący warsztaty, którzy służyli nie tylko fachową wiedzą ale i w wielu przypadkach pomagali robić bardziej skomplikowane projekty. Nie obyło się również, bez słów krytyki, konstruktywnej oczywiście dającej dużo do myślenia, przynajmniej dla mnie. Warsztaty pozwoliły mi również wyciszyć się, zastanowić co dalej, spojrzeć na tworzenie biżuterii z innej strony.
Były dla mnie lekcją pokory, uświadomiły mi jak mało wiem i jak wiele jeszcze przede mną nauki teoretycznej i praktycznej. Cieszę się, że dane mi było spotkać na swojej drodze takich ludzi jak Jacek Skrzyński i Piotr Cieciura. Będę ich wspominała z ogromna sympatią, szacunkiem i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy:)
Teraz o samych pracach, które zrobiłam właśnie na warsztatach. Same prace mnie nie zachwycają, ale wiedza jaką zdobyłam przy ich robieniu jest najważniejsza. Oczywiście samych prac było troszkę więcej (w miedzi i mosiądzu) ale pokazuję tylko te, które są ciekawe, wg mnie oczywiście.
"miedziane liście" z bursztynową kulką, własnoręcznie szlifowaną i polerowaną z kawałka bursztynu.
wisiorek z markizą zielonego ametystu, powstał "pomimo wszystko":) Nie mój projekt, nie moja "bajka", forma prosta ale wykonanie nie należało do lekkich i przyjemnych. Ale zawzięłam się i skończyłam:)
Ostatni wisior, to praca, która była dla mnie próbą zmierzenia się z lutowaniem. Chciałam spróbować zrobić "pseudowrapa" bez użycia cienkiego drucika do owijania. Nie było to łatwe zadanie, tym bardziej, że jako osoba uparta nie pozwoliłam sobie pomóc, skutkowało to tym, że kilka razy miałam wisiorek w kilku elementach (już po lutowaniu), które jak puzzle mozolnie składam i lutowałam od nowa:) Nie jest doskonały ale i tak jestem dumna, że tyle miejsc jest zlutowanych i o dziwo się trzyma;)
I na koniec chciałam pokazać krzyżyk, który wygląda jak ze średniowiecznych wykopalisk. Zrobiony z resztek srebra, które zostało przetopione przez Jacka Skrzyńskiego i wlane do prowizorycznej formy, wydłubanej przeze mnie:) Myślę, że jest to coś więcej niż pamiątka;)
Na zakończenie chciałabym pozdrowić wszystkich uczestników kursu no i oczywiście samych "mistrzów" Jacka Skrzyńskiego i Piotra Cieciurę. A osobom wahającym się, czy wziąć udział w takim przedsięwzięciu mogę tylko powiedzieć, że warto!