środa, 29 stycznia 2014

Emalia "prześladuje" mnie już od dłuższego czasu:) Zawsze było tak, że nigdy nie wiedziałam, co mi wyjdzie i czy w ogóle coś wyjdzie z pracy z emalią. Trochę się jej bałam:) Szkoda mi było spie.... pracę na finiszu:) Dlatego używałam jej sporadycznie. Ale wciąż nie dawała mi spokoju:)
Zawzięłam się, miałam kupionych kilkanaście kolorów emalii przezroczystej i od nich zaczęłam swoje próby:) Później dokupiłam kolejne kilkanaście kolorów ale tym razem emalii kryjącej. Żeby nie marnować srebra "trenowałam" na miedzianych blaszkach. Kombinowałam z kolorami, czasem i temperaturą wypalania, a także z kwasem siarkowym, który jak się okazuje jest potrzebny, ale nie niezbedny.  Posiłkowałam się również literaturą, zwłaszcza książką "ENAMELLING" Ruth Ball, którą dostałam jako gratis za zamówienie w http://www.planetart.pl/. 
I dziś mogę powiedzieć, że emalia już nie jest dla mnie taka straszna:) Polubiłam ja i cieszę się, bo otworzyły się przede mną nowe możliwości:). 

Kupiłam jakiś czas temu amazonit z http://www.skarbynatury.pl/, kamień o pięknej barwie trudnej do podrobienia. Wymyśliłam sobie projekt, chyba pierwszy raz w życiu sztywno trzymałam się tego co sobie naszkicowałam i tak oto z połączenia srebra, minerałów i emalii powstał komplet o nazwie "FERMO".